Spojrzała na swoje odbicie w
lustrze. Jej włosy były brudne, rozczochrane i pozlepiane od brudu, ale
najbardziej rzucał się w oczy czarny, rozmazany makijaż spływający po jej
bladych policzkach. Po raz kolejny przejechała dłonią po twarzy, by wytrzeć
słone łzy, spływające i pozostawiające po sobie mokry ślad.
Widok na siebie
przysłonił jej ciemny kosmyk, który od razy, szybko zaczesała za ucho. Wtem
poczuła ogromną złość, wypełniającą jej organizm, płynącą niczym adrenalina
wraz z krwią. Głęboko odetchnęła, ale nie po to, by się uspokoić. Dziewczyna
wyglądem nie przekraczająca dwudziestego roku życia, napięła się i dając upust
emocjom wypełniającym ja, uderzyła pięścią z całą siłą, jaką w sobie znalazła,
w swoje odbicie, które zaczęło już ją irytować.
Nie czuła bólu,
chociaż ewidentnie przerwała naczynka krwionośne, powodując rozlew gęstego,
ciepłego, czerwonego płynu po ręku.
Nie
potrafiła dopuścić do siebie myśli, że zdradziła ją.
Vient...
Vinnetty... traktowała ją jako swoją siostrę. Miała oczywiście nad nią władzę,
w końcu to ona byłą prawdziwą królową, co jednak nie zmienia faktu, że zaufała
jej. Nie spodziewała się, że będzie kiedykolwiek w stanie odejść.
Jednak trzeba
zapomnieć o przeszłości.
Pewne jest, iż
Vinnetty nie zasługiwała na tron na Ziemi lub w jakimkolwiek innym miejscu. Jak
to jest możliwe, że ludzie uczynili ją władcą?, pomyślała. Ktokolwiek inny z
tego głupiego gatunku byłby lepszym kandydatem.
Odwróciła się i
otworzyła drzwi kopniakiem. Wyszła z łazienki i pewnym krokiem przemierzył długi
korytarz ozdobiony starymi portretami poprzednich mieszkańców pałacu.
Nienawidziła ich, ale postanowiła zatrzymać obrazy, aby móc coś widowiskowo
spalić, gdy już ostatecznie pokona wrogów.
Pod budynkiem
znajdowali się wszyscy. Nie zauważyli, że się pojawiła, więc przez chwilę mogła
patrzeć na nich, widząc chaos i strach, wywołany wiadomością, która może być na
razie potencjalnym, a już niedługo prawdziwym zagrożeniem dla ich przyszłości.
Poddani młodej
dziewczyny wyraźnie obawiali się tego, co przyniesie czas. Ona jednak
nie odczuwała takiej trwogi jak oni. Wiedziała, że obojętnie, co się stało, da
radę wszystko naprawić i z powrotem wysunąć się na wyższą pozycję. Dlaczego nie
czuła lęku? Żyła w głębokiej wierze, że nie da się jej pokonać. Utwierdzała ją
w tym przekonaniu osoba na scenie, pośrodku placu. Ta kobieta sprawiła jej ból
swoimi ostatnimi decyzjami, ale królowa nie umie płakać. Żeby się pocieszyć
wydała specjalny rozkaz, aby schwytać zdrajczynię. Teraz miała wszystko
zakończyć.
- Cisza! - Ludzie od razu zamilkli, słysząc jej, budzący
grozę, głos. Odwrócili się stronę tarasu pałacu, na którym stała.
Lubiła to. Lubiła
tę władzę, jaką nad nimi miała. Jakieś... dziesięć tysięcy lat temu była nikim
w tym brutalnym, politycznym świecie, ale udało jej się objąć tron i przemienić
wszystko, co znała i co było dobre, w coś okropnego poddanego jej potężnej sile, która zabijała jakiekolwiek pozytywne emocje.
Właśnie to lubiła. To, kiedy władała i kiedy nikt ani nic nie mogło jej się przeciwstawić.
Tu właśnie pojawia
się kolejny powód, dla którego zdrada Vinnetty ją tak zabolała. Pojawiła się
osobą, która przestała uciekać, skończyła się bać i podniosła ręce, by odeprzeć
atak.
Podniosła wzrok i
spojrzała na środek placu, gdzie stała scena, a na niej siedziała młoda kobieta
w ozdobnej, czarnej sukni. Jej poplątane blond włosy rozwiewał lekki wiatr. Spod
pałacu widać było jej rozmazany makijaż ściekający po bladych policzkach. Królowa
nie uśmiechnęła się na jej widok ani na widok cierpienia wypisanego na jej
twarzy. Nie czuła nic.
- Vient von Phaler,
- krzyknęła - czy wiesz co tu robisz?! - Zwęziła oczy do małych szparek.
Kobieta ze sceny nawet nie podniosła głowy, co bardziej ją zirytowało. - Jesteś
winna zdrady swojej ojczyzny! Okłamałaś nas, wykorzystałaś i oszukałaś! - Złość
mocniej w niej wezbrała. - Zostajesz skazana na karę śmierci... - w tłumie
zaczęły pojawiać się głośne okrzyki radości -... poprzez ścięcie - powiedziała
to z zimną krwią, odrzucając od siebie wszystkie wspólne wspomnienia.
Lud krzyczał i
wiwatował, co spowodowało mały uśmiech władczyni. Odwróciła się, by w chwale
podjęcia dobrej decyzji i uwielbienia przez podwładnych, wrócić do zamkniętego
pomieszczenia, gdzie ponownie mogłaby być sama.
- Naprawdę
myślisz, że tak to powstrzymasz?
Zamarła. Vient
wyszeptała te kilka słów, lecz jej głos przebił się z niesamowitą siłą przez
hałas i uderzył w zmysł słuchu dziewczyny. Tylko ona to usłyszała. Szybko
wróciła do balustrady i spojrzała na byłą przyjaciółkę. Zamierzała takim
sposobem wymusić na niej, by powiedziała coś więcej i zdradziła sekret, który
trzyma. Królowa wiedziała, że jej zdrada polegała na przekazaniu wrogom
informacji o nich.
- To nie koniec...
To jeszcze nie koniec...
Po jej ciele
przeszedł dreszcz przerażenia pierwszy raz od kilkuset lat. Od razy poczęła
uspokajać siebie, że to tylko groźba, ale jest nie ważna, bo Vinnetty jest
ostatnią przedstawicielką swojego gatunku. Tak było w starej przepowiedni.
Jeśli ostatnia bestia nie zdoła przezwyciężyć zła, to nikt inny nie da rady, a
przecież ona niedługo umrze... Ręce zaczęły się trząść, bo mózg został
owładnięty strachem , że Vient znalazła jakiś sposób na zmienienie
przyszłości...
Złość,
przerażenie, wściekłość... Emocje wymieszały się tworząc śmiertelną
substancję... Jej oczy otworzyły się szeroko, uniosła rękę i wypowiedziała
jedno słowo, które mroziło krew w żyłach, swoim brzydkim brzmieniem odbierało
chęć do jakiegokolwiek pozytywnego działania... Wypowiedzenie go wiązało się z
wielkimi konsekwencjami, ponieważ powodowało... śmierć. Nikt z ludzi żyjących
na Ziemi, na Księżycu, Marsie albo w innym układzie słonecznym nie ma prawa do
zabijania. Jednak króla tej planety, by dojść do władzy, użyła go już setki
razy i nie żałuje żadnej duszy której żywot ścięła.
Biały,
elektryzujący piorun przepłynął jej żyłami do ręki i uwolnił się z ciała.
Przeleciał nad placem w ciągu ułamka sekundy i uderzył z kobietę siedzącą na
scenie. Ciało wybuchło i rozjarzyło się czerwonym płomieniem. Dziewczyna
poczuła ulgę, widząc jak jej dawna przyjaciółka opadła na ziemię...
Haaaaay! Przepraszam, że minął prawie miesiąc od daty, którą wyznaczyłam na pojawienie się tego rozdziału, ale miałam małe zawirowanie w domu...
Jednak dzięki za zainteresowanie się i przeczytanie tego posta - mam nadzieję, że się podobało! Mam także nadzieję, że polubicie niezbyt szczęśliwą historię bohaterki (której właściwie jeszcze nie poznaliście) jak i samą nią!
Haaaaay! Przepraszam, że minął prawie miesiąc od daty, którą wyznaczyłam na pojawienie się tego rozdziału, ale miałam małe zawirowanie w domu...
Jednak dzięki za zainteresowanie się i przeczytanie tego posta - mam nadzieję, że się podobało! Mam także nadzieję, że polubicie niezbyt szczęśliwą historię bohaterki (której właściwie jeszcze nie poznaliście) jak i samą nią!
Jest naprawdę nieźle - zazwyczaj bardziej się rozpisuję, ale troszku się śpieszę, więc... Ale widz, że mi się podoba :P
OdpowiedzUsuńZapraszam w wolnej chwili do siebie:
http://nowa-w-hogwarcie.blogspot.com/
Pozdrawiam!