I wtedy podniosłam wzrok, spojrzałam w jego oczy.
- Jesteś wyjątkowa. Jedyna w swoim rodzaju. Nikt z nas nawet nie próbowałby zrobić tego, co ty zrobiłaś bez wahania. Nie odchodź, nie zmieniaj się, proszę. Uwielbiam cię taką jaką jesteś.
Poczułam, jak się topię.

sobota, 19 września 2015

Prolog

 - Klaudia, nie wiem czy dobrze to napisałam, więc czy mogłabyś mi to sprawdzić? Chodzi mi o referat do szkoły – Natalie zapłaciła za lizaka i odwróciła się do mnie.

Nauczyła się płacić i to dobrze. Dość niedawno kradła.

Pokiwałam głową i zgodziłam się na jej prośbę.
- Jasne, a o czym jest?
- O potworach. – powiedziała jakby była to rzecz najzwyklejsza na świecie. Przeczesała ręką włosy i dotknęła swoich niebieskich końcówek.

Obdarzyłam ją zdziwionym spojrzeniem i ramię w ramię podążyłyśmy do naszego brata.

Luke wygodnie siedział na krześle przy jakimś stoliku i oglądał mechaniczne zabawki w Wesołym Miasteczku. Miał jasnobrązowe włosy, które codziennie rano stawiał na żelu. Zaczesywał się tak do góry. Zagryzł dolną wargę i oparł głowę na złożonych rękach.

- Nie rób tak, bo rozwalisz usta. – skarciłam go.

- Albo ci odpadną. – sarkastycznie dodała moja siostra.

Luke uniósł wzrok i spojrzał na nas.

- Klaudia i Natalie. A kogo innego by się spodziewać, co? – Uśmiechnął się.

Jesteśmy tak naprawdę rodziną od niedawna. Urodziliśmy się jako trojaczki, ale rodzice nie mieli pieniędzy na nasze wychowanie i musieli nas oddać do adopcji. Los chciał, że nasze matki i nasi ojcowie wyjechali w tym samym momencie bez nas do Europy i natrafili na podstawioną przez Niemców podczas II Wojny światowej, bombę. O katastrofie poinformowała nas dopiero telewizja. Dzięki Internetowi dwudziestego wieku, znaleźli nas nasi prawdziwi rodzice i zabrali do siebie do domu. W ciągu ostatnich kilkunastu lat, udało się im zarobić. Ja, Natalie i Luke od razu staliśmy się przyjaciółmi, chociaż w wielu rzeczach się różnimy. Natalie, w starej rodzinie, zajmowała miejsce okropnej i niewdzięcznej dziewuchy, to znaczy, kradła, paliła papierosy, przynosiła na lekcje skunksy… Luke zawsze był tym niesamowitym i bardzo przystojnym chłopakiem, który swoim wyglądem przynosił chwałę rodzinie, a ja byłam cichą i grzeczną dziewczynką, która prawdopodobnie nigdy nie zaprzyjaźniłaby się z takimi osobami, jak moje rodzeństwo.

Usiadłyśmy na wolnych krzesłach koło brata.

- Luke, tak często gryziesz swoje piękniutkie usteczka, a jakoś nigdy ci ten kolczyk w tym nie przeszkadzał. – oceniła Natalie dźgając go w metal na twarzy. Chłopak przesunął głowę w odruchu.

- I kto to mówi, co? Natalie, masz dwa kolczyki i tunel w uszach, dwa nad brwią i jeden na nosie. Masz na sobie o wiele więcej żelastwa, więc proszę się nie odzywaj.

Zaśmiałam się słuchając ich żartobliwej kłótni.

Wyjęłam z torebki aparat i zrobiłam zdjęcie mojej siostrze. W tym świetle ładnie wychodziły jej czarne jak smoła włosy i niebieskie końcówki. Ja i Natalie byłyśmy naprawde identyczne, no... tylko, że ona trochę się farbowała i miała wygolone ze trzy centymetry włosów nad uchem, a ja utrzymywałam swój naturalny wygląd, ale… oprócz tego to wyglądałyśmy tak samo. A, no i ja mam kolczyki tylko w uszach. Nie jesteśmy też wysokie, ani specjalnie chude... 

Pstryknęłam fotkę także zdezorientowanemu (jak zwykle…) Lukowi.

- Klaudia, posłuchaj o moim referacie… - zwróciła się do mnie Natalie.

- Sorry, ale nie uważam, aby pisanie o potworach było odpowiednie... gdziekolwiek.

- Ojej, przecież nauczyciel się nie obrazi. – Przewróciła oczami. – Poza tym powinien zrozumieć, że to jest pierwsza moja praca, do której się przyłożyłam. To zaczynam. Poszukałam kilku informacji i voila. Znalazłam wiele ludowych legend. Ludzie wymyśli ojczyznę potworów – Dolor. Znajdowało się tam dziesięć miast odpowiadających poszczególnemu gatunkowi. Skupię się na wampirach, bo są najbardziej pospolite. Kilkaset tysięcy lat przed Chrystusem, na Ziemię przybyły różne dziwne rodziny jedna z nich nosiła nazwisko Grande. Założyli miast – Murwod. Położone jest ono między górami, a lasem. Trudno tam dojechać. Ludzie, mieszkańcy Murwod, bali się rodziny Grande, bo wiedzieli, kim oni są. Pracowali dla nich, mieszkali w tym samym mieście… Postanowili się zbuntować i podpalili zamek, ich siedzibę. Zginęli prawie wszyscy, ale jedna osoba przeżyła. Kiedy ludzie zwątpili i uznali, że wampiry nie istnieją, wysłali ją do psychiatryka. Krótka historia, ale mówi, że takie zło zostało zniszczone, prawda? Więc chyba może być.

Uśmiechnęłam się.

- To dziwny referat i wątpię, abyś dostała piątkę, ale zawsze możesz spróbować. Tak w ogóle to ciekawa historia – powiedziałam.

Natalie po wysłuchaniu mojej opinii, skupiła się na rozmowie z Lukiem o… nie wiem o czym.

Rozejrzałam się po tłumie. Zatrzymałam wzrok na chłopięcych brązowych włosach. Od razu wiedziałam do kogo należą i szybko poczułam się szczęśliwa.

Założyłam aparat na szyję i wstałam od stolika.

Chłopak zauważył mnie i uroczo się uśmiechnął. Zniewalał mnie ten uśmiech, te jego rozwiane włosy, błękitne oczy… Pomachał mi. Uniosłam aparat, by uwiecznić ten moment, w którym na mnie patrzył i…

Nagle wszyscy usłyszeliśmy świst i wybuch  nad naszymi głowami. Podniosłam wzrok i skierowałam go na coś, co wyglądało prawie jak rozwalony dom. To coś, leciało prosto na ziemię, spadało prosto na nas…

- Klaudia, uciekaj! – krzyknął chłopak, do którego chciałam podejść. Rzucił się by do mnie przybiec, ale nie zdążył. W przestrzeń między nami wbił się ogromny samolot. Wszyscy ludzie uciekli, tylko ja stałam sparaliżowana. Nie mogłam się ruszyć, a skrzydło właśnie leciało w moją stronę. Krzyknęłam i zmusiłam się do kucnięcia i skulenia się na ziemi. Część samolotu wylądowała tuż za mną, jednak jakiś pręt uderzył i powalił mnie. Jęknęłam, kiedy uderzyłam ciałem o ziemię. Wydusiło to na chwilę całe powietrze jakie miałam w płucach. Chciałam się podnieść, ale nie mogłam. Pręt zgiął mi się nad nogą i nie mogłam jej wyswobodzić. Metal przejechał mi po śródstopiu dogłębnie je raniąc. Wrzasnęłam z bólu i wbiłam paznokcie w udo. Uniosłam spojrzenie i rozejrzałam się, by zobaczyć, co się stało. Samolot przełamany był na pół, a ja mogłam patrzeć w jego środek. Miałam przed sobą mnóstwo porozrywanych i spopielonych lub ciągle palących się ciał. Ucichłam i zaczęłam płakać. Kompletnie zapomniałam o ranie na nodze, myślałam tylko co się stało z tymi ludźmi.

 

Wypadek samolotu odznaczył się w mojej psychice. Długo siedziałam przy samolocie przygwożdżona przez kawałek skrzydła, bo nikt nie mógł się do mnie dostać, by mi pomóc.

Zmieniło mnie to na zawsze, a historia, którą spisałam poniżej, ma mi pomóc wrócić do normalności. Tak powiedzieli lekarze.

Wcale w to nie wierzę.

2 komentarze:

  1. No .Nie jest źle! Podobało mi się, choć było kilka błędów ;> i od razu radzę nauczyć się poprawnego zapisu dialogów, byś już więcej nie błądziła! :D Nauczyciele języka polskiego wszystkich nas okłamali...
    http://www.ekorekta24.pl/proza/130-interpunkcja-w-dialogach-czyli-jak-poprawnie-zapisywac-dialogi
    Np: ,,- Nie rób tak, bo rozwalisz usta. – skarciłam go."
    Powinno być bez kroki:
    ,,- Nie rób tak, bo rozwalisz usta – skarciłam go."
    A dlaczego... dowiesz się z tej strony ;>
    Urocza chwila z przystojniakiem, by po chwili stała się katastrofa... A to wszystko w prologu! No nieźle :D
    Pozdrawiam!
    http://nowa-w-hogwarcie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń